Ach jaka mnie ogarnęła rozpacz gdy moja ukochana igła rozpadła się na trzy kawałki ;-( Gdyby nie to już wczoraj pochwaliłabym się tym co wytworzyłam. Niestety igła miała prawo w końcu trzasnąć skoro byłą już tak powyginała, że tworzyła literkę S :D
Pojechałam do pasmanterii po nową igłę, ale tym razem kupiłam sobie jeszcze jedną na zapas. Zanim jednak ukończyłam czarne kokardki kolejna igła pękła, a raczej urwało się uszko eeeeh.... na szczęście mam jeszcze jedna więc mogłam skończyć to co zaczęłam.
Zrobiłam kokardkowe kolczyki, jedne fioletowo-czarne i drugie czarno-złote ze złotym koralikiem.
Oto one :-)
Sliczne!!! Te pierwsze są rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńSuper, bardziej mi się te pierwsze podobają. Ale te z wisiorkami też fajne
OdpowiedzUsuńrewelacyjne te kokardki:) ech.. te igiełki one to się lubią złamać w najmniej oczekiwanym momencie... no cóż złośliwość rzeczy martwych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niebiesko:)
Obie pary są prześliczne :)
OdpowiedzUsuńahh są świetne, zwłaszcza te pierwsze mają super kolory:)
OdpowiedzUsuńUrocze, sama też baaardzo polubiłam kokardki:)
OdpowiedzUsuńKokardki fioletowo-czarne są po prostu super, bardzo podoba mi się to połączenie kolorystyczne :)
OdpowiedzUsuń