Malgolkowe motto

czwartek, 27 września 2012

Piesek uratowany!!!

 Postanowiłam rozdzielić post z króliczkiem i o piesku którego udało się uratować.

Od jakiegoś czasu był ogromny problem z sąsiadami u mojego brata. Wieczne awantury, pijaństwo i wygrażanie sąsiadom. Gromadka dzieci została zabrana przez opiekę społeczną ale pies rasy bernardyn został. Póki były dzieci to opiekowały się pieskiem, karmiły i wychodziły z nim na dwór. Od momentu gdy dzieci nie było pies został zaniedbany. Zamykany na balkonie bez jedzenia i picia. Policja czy straż miejska tłumaczyli, że to takie mamy prawo i nic się nie da zrobić. Pies z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej. Podczas sierpniowego 30-sto stopniowego upału dzwoniliśmy do pan z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami nawet nie raczył przyjechać, zaczął tłumaczyć że takie sprawy to ciągną się latami i prędzej pies zdechnie niż się go stamtąd zabierze. Zaczęłam pisać do różnych fundacji o pomoc. Otrzymałam tylko jedna odpowiedź z Wrocławia. Pani z wrocławskiej fundacji skontaktowała się z Lubinem i podała numery do osób które tym kierują. W poniedziałek (24.09.2012r.) były dwie Panie weterynarz, które widziały psa z okna. Na drugi dzień wróciły z ludźmi w kamizelkach z napisem INTERWENCJA. Niestety ale właściciele nie chcieli otworzyć drzwi, pogasili światła i udali że ich nie ma. Jeszcze w ten sam dzień załatwili nakaz prokuratora. Około godziny 23:oo (25.09.2012r.) zabrali psa z pomocą straży pożarnej z balkonu mieszkania. Pies jest tak zagłodzony, że prawdopodobnie jadł własne odchody, dodatkowo nabawił się odleżyn eh... nic dziwnego przebywając non stop na balkonie. Gdyby, ktoś raczył wcześniej się tym zająć ... teraz pozostaje mieć tylko nadzieję, że piesek wróci do zdrowia i znajdzie kochający domek.

W nocy z wtorku na środę gdy piesek już przebywał w domu tymczasowym był dwa razy na podwórku. Piesek to straszna przylepa, tuli się do wszystkich. Teraz trzeba napisać pismo o odebranie praw tym ludziom, żeby piesek mógł być w przyszłości adoptowany.

Sprawa będzie miała swój koniec w sądzie. Będzie też poruszony temat Pana z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami z Lubina, który stwierdził że ludzie mają problem z sąsiadami a nie z psem, bo gdyby raczył zareagować można było uniknąć tej męczarni niewinnego zwierzaka. Niestety tak już jest, że musi dojść do tragedii aby ktokolwiek ruszył swoje szanowne cztery litery. Na szczęście w tej sprawie znalazły się osoby, które nie zbagatelizowały problemu i w błyskawicznym tempie zadziałały zapobiegając tragedii.

Chcę bardzo podziękować Pani z wrocławskiej fundacji, która zainteresowała się problemem i pomogła w kontakcie z ludźmi którzy pomogli oraz Fundacji "Podaj łapę" i Pani kierującej całą akcją za odzyskanie psa z rąk tych okropnych ludzi.

W linku poniżej jest artykuł o interwencji i kilka zdjęć tego pieska.
http://www.lubin.pl/aktualnosci,22033,wiezienie_na_balkonie.html

4 komentarze:

  1. Szacunek, dla tych co im się chce i za to ze im się chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, na szczęście są na tym świecie jeszcze ludzie którzy nie przejdą obojętnie :-)

      Usuń
  2. Kochana jestem pzreczulona na punkcie zwierząt,sama pomagam schronisku i staram się brać udział w akcjach na rzecz schronisk,więc jak widę takich zwyrodnialców to.... nie chcę przeklinać więc przemilcze. Cieszę się bardzo,ze tak skończyła się sprawa z psiakiem,a włąściciele powinni trafić do sondu i ponieść za to wysoką karę! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. ja jest bardzo wrazliwa na tym punkcie sama jak byłysmy małe mama przygarniała rózne zwierzeta nawet na chwilke puki im domu nie znalazła mój maż miał ostatnio podobny przypadek jezdzi do brata budowac dom i tam sasiad alkoholik ma ( miał ) psa duże psisko nie wiem jaka rasa pies była na łancuchu i jakies 3 miesiace temu maz przyjezdza a psiak tak wychudzony same kości dzwonił do strazy miejskiej to powiedzilei ze przyjada le ich nie było a maz była tam cały dzien w koncu moja siostra od kogos dostała numer do pani własnie z towarzystwa opieki nad zwierzetami i zaraz na drugi dzień psiaka zabrano, maz sie pytał czy może mu coś dac jesc ona powiedziała aby namoczył chleb w wodzie i kupił karme ale taka jak sie daje malutkim psiakom i psisko tak jadło jakby nic od roku nie miało ... dobrze ze ja tego nie widziałam bo bym odrazu płakała i tak w domku sobie popłakałam ... pozdrawiam ciepluteńko

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy zostawiony komentarz ;-) Pozdrawiam